To nie był zbyt udany dzień. Bardzo mi rozwala taki dzień to, jak coś nieprzewidzianego wpadnie mi do zrobienia. Jakaś potrzeba pojechania po coś lub kogoś, załatwienie czegoś niecierpiącego zwłoki. Warzenie piwa to tylko i aż hobby, więc w takich przypadkach muszę to zostawić i zająć się nagłą sprawą, ale tak mnie to wybija z rytmu i jakoś irytuje. Zamiast ze wszystkim uporać się do 15-16, to muszę się jeszcze tym zajmować wieczorem. Do tego zacieranie nie poszło tak jak planowałem. Bardzo słąba wydajność, piwo brązowe, a nie czarne… Porażka. Ale w rezultacie powstało coś, co drożdże mogą skonsumować i zobaczymy co z tego zrobią.
